statsy

wtorek, 6 listopada 2012

I tak mamy lepiej niż mają w Korei Północnej

W swoich wystąpieniach Andrzej Zybertowicz mówi między innymi o tym, że mnóstwo ludzi, którzy czegoś się tam dowiedzą, w związku z tą świeżo nabytą wiedzą odczuwa potrzebę natychmiastowego wypracowania ostatecznej konkluzji. Zybertowicz podkreśla, że owa potrzeba jest cechą ludzi niedojrzałych.

Sprawa Cezarego Gmyza jest klasycznym przykładem ilustrującym tezę Zybertowicza. W Necie pełno jest tekstów, których autorzy już to rozstrzygnęli, że Gmyz dał dupy i fajnie, że go Rzepa wywaliła z roboty, już to utrzymują, że wywalenie Gmyza z roboty jest zamachem na wolność słowa i że właściciele Rzepy trzymają komusze standardy. Niezależne od tego, po której stronie barykady ustawiają się piszący o sprawie Gmyza, każdy, kto tę kwestię rozstrzygnął ostatecznie, pokazuje, że nie oparł się pokusie wypracowania ostatecznej konkluzji.

Co wiemy na temat tekstu Gmyza? Ano niewiele. Jest parę możliwych wersji, ale nie wiemy, która wersja jest prawdziwa. Oto możliwe wersje:

1. Informatorzy Gmyza powiedzieli mu o tych materiałach wybuchowych, może pokazali stosowne kwity i Gmyz rzetelnie napisał o tym, czego się dowiedział. Krótko mówiąc – Gmyz napisał, jak jest.
Rzecz jasna Gmyz nie może ujawnić swoich źródeł, bo tzw. tajemnica dziennikarska działa, że tak powiem, w obie strony. Nie można żądać od dziennikarza, aby palił swoich informatorów (tu są określone wyjątki od tej zasady – art. 180 kpk), ale i dziennikarzowi, który ujawni swoje źródła grożą sankcje karne (art. 266 § 1 kk oraz art. 12 ust. 1 pkt 2 i art. 15 ustawy Prawo prasowe).
2. Informatorzy nakłamali Gmyzowi, a Gmyz dał się wpuścić w kanał.
3. Informatorzy przekazali Gmyzowi rzetelne informacje, z których Gmyz wyciągnął nieuprawnione wnioski.
4. Gmyz sobie to wszystko zmyślił.

Nie wiemy, jak było i dlatego tworzenie ostatecznych konkluzji jest dziecinadą.

A teraz powiem Wam, co mnie cieszy. Otóż cieszy mnie to, że gazety (nieliczne, ale zawsze) wiedzą i piszą o pewnych rzeczach (jakiego to sprzętu do wykrywania kosmetyków i namiotów używali polscy prokuratorzy, które ciała ofiar smoleńskich będą ekshumowane itd.) zanim reżim o tych rzeczach powie w telewizorach (zauważcie – reżim zawsze jest spóźniony, ZAWSZE). Bo to oznacza, że reżim nie panuje nad wszystkim, że w strukturach podległych reżimowi są ludzie, którym zależy na prawdzie. Jasne, że byłoby lepiej, gdyby reżim działał tak, jak trzeba, ale w sytuacji, kiedy nie działa, trzeba cieszyć się z tego, że są ludzie działający przeciwko reżimowi, co oznacza, że zakończenie radosnej twórczości naszego reżimu wydaje się łatwiejsze, niż zakończenie działalności ichniego reżimu np. przez północnych Koreańczyków.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

"oznacza, że zakończenie radosnej twórczości naszego reżimu wydaje się łatwiejsze, niż zakończenie działalności ichniego reżimu np. przez północnych Koreańczyków."

I to Wyrusie jest bardzo dobra ostateczna
konkluzja:)