statsy

środa, 31 marca 2010

Miejcie wspaniałe Święta

Zbliża się najwspanialsza uroczystość w kościele katolickim - Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego. Jasne jest zatem, że wszystkim życzę Dobrego. Miejcie kapitalne święta. Pomyślałem sobie, że powiem Wam coś takiego: Panem Bogiem się nie zajmujcie, On sobie da radę. Zajmujcie się sobą. O sobie myślcie, o tym, żeby było Wam dobrze, żebyście cieszyli się życiem. Tak zupełnie egocentrycznie zajmujcie się sobą :-)))

Jeszcze jedno. Wielkanoc to kapitalna sprawa. Ale ja najbardziej lubię Triduum Paschalne. Te trzy dni w roku lubię najbardziej. Może najmniej Wielką Sobotę, ale Wielki Czwartek i Wielki Piątek uwielbiam :-) Triduum Paschalne to w pewnym sensie jest przygotowanie do Wielkiej Nocy, ale te dni mają wartość samą w sobie. Ja mam tak, że wolę wigilię od Bożego Narodzenia, Triduum Paschalne od Wielkiej Nocy, noc przed ostatnią rundą ważnego turnieju od ostatniej gry i... tu się zatrzymam, żeby nie wyszło za bardzo osobiście i żeby nie gorszyć maluczkich :-)))

Na koniec Pasja. Janowa. Może ona mniejsza od Mateuszowej, może mniej sławna, ale ukochałem ją dawno, dawno temu i dlatego tę właśnie Pasję polecam.



Wyjeżdżam teraz i nie będzie mnie na blogu przez kilkanaście dni. Syberia :-)))

wtorek, 30 marca 2010

Wasilij Smysłow


Wasilij Smysłow (fotka stąd)


W 1981 roku Wasilij Smysłow nagrał tę pieśń:



W 1950 roku Smysłow chciał dostać się do Teatru Balszoj, żeby tam śpiewać barytonem, ale go nie przyjęli. No to skoncentrował się na graniu w szachy i w roku 1954 w meczu o tytuł mistrza świata zaatakował Michaiła Botwinika. Mecz zakończył się remisem, co oznacza, że Botwinik zachował tytuł. W roku 1957 Smysłow pokonał Botwinika +6 =13 –3 (6 zwycięstw, 13 remisów, 3 porażki) i został mistrzem świata. Tytuł stracił rok później przegrywając z Botwinikiem +5 =11 –7.

Oto zapis jednej z partii meczu w 1957 roku - Smysłow gra białymi:

1.e4 c5 2.Nf3 Nc6 3.d4 cxd4 4.Nxd4 Nf6 5.Nc3 d6 6.Bg5 e6 7.Qd2 a6 8.O-O-O h6 9.Be3 Bd7 10.f4 Rc8 11.Kb1 b5 12.Bd3 Ng4 13.Bg1 Nxd4 14.Bxd4 e5 15.Bg1 exf4 16.Nd5 Ne3 17.Bxe3 fxe3 18.Qxe3 Be6 19.Qa7 Bxd5 20.exd5 Be7 21.Rhe1 Qc7 22.Qxa6 O-O 23.c3 Bf6 24.Bxb5 Ra8 25.Qc6 Qb8 26.Qc4 Rc8 27.Bc6 Ra7 28.Qb3 Qc7 29.Re4 g6 30.Rf1 Be5 31.h3 Kg7 32.Rb4 Rf8 33.a3 h5 34.Ka2 Qd8 35.Qc2 f5 36.Qf2 Raf7 37.a4 g5 38.Rb5 g4 39.a5 f4 40.hxg4 hxg4 41.a6 1-0

Wasilij Smysłow umarł w sobotę, 27 marca 2010.

piątek, 26 marca 2010

A szpaki szefa nie mają

Gene Callahan w książce Ekonomia dla normalnych ludzi pisze, że ekonomiści ze szkoły austriackiej opowiadają się za metodologicznym indywidualizmem, bowiem tylko indywidua dokonują wyborów. W innym miejscu książki Callahan stwierdza: Socjalizm wymaga, aby wysiłkami całego społeczeństwa rządziła jedna wola. Może to być wola dyktatora, komitetu rządzącego, czy wręcz wola "społeczeństwa jako całości" określana na podstawie referendum czy poprzez wybory.

Dobra, teraz film. Richard Dawkins w Najwspanialszym widowisku świata zamieszcza zdjęcia z filmu nakręconego przez Dylana Wintera. Winter sfilmował szpaki latające nad Otmoor, niedaleko Oksfordu. Dawkins zapewnia, że to są trzy stada szpaków. Popatrzmy, jak pięknie te szpaki latają.



Oglądam sobie ten film i myślę, jaki to piękny świat stworzył dobry Bóg; no kapitalny pomysł z tą ewolucją!!! :-)))

Na temat tych szpaków Dawkins pisze tak:

Gdy oglądamy te kadry, naprawdę trudno uwierzyć, że zbiorowych ewolucji nie wymyślił żaden choreograf. Ba - zgodnie z wiedzą ornitologów w szpaczych stadach nie ma przywódców. Nikt niczym nie kieruje, a każdy osobnik jedynie zachowuje się zgodnie z lokalnymi regułami. (...) Najważniejsze, by pamiętać, że nie istnieje żaden choreograf ani przywódca. Porządek, organizacja, struktura - to wszystko wyłania się (mówimy o właściwościach emergentnych) jako produkt uboczny reguł, które działają w skali lokalnej, tyle, że działają nieustannie i niezmiennie.

Mnie się wydaje, że lewacy, którzy wierzą w ewolucję w wydaniu darwinowskim, którzy wierzą w dobór naturalny, muszą być nieco tępawi, a nawet więcej niż nieco, ale nie dlatego, że wierzą w ewolucję i dobór naturalny. W końcu nauka traktująca o ewolucji jest nauką historyczną. Co więcej, zwolennicy ewolucjonizmu nie są w stanie pokazać, w którą stronę pójdzie ewolucyjny proces i nie ma co mieć do nich o to pretensji. Niestety nie możemy obserwować "na żywo" w jaki sposób postępuje proces ewolucji, bo za krótko żyjemy i nie zmienią tego faktu żadne eksperymenty przeprowadzane z muszkami owocówkami i innymi stworzonkami Bożymi. Istotne jest to, że ewolucja nie działa w sposób celowy - jak ktoś wierzy w ewolucję, to musi wykluczać jakąkolwiek, że tak powiem, powszechną teleologię (eksplikacja dla lewaków: nie teologię, tylko teleologię). Przy okazji - taki jeden benedyktyn, ale też profesor fizyki, Stanley Jaki, utrzymywał, że paradoks z tą celowością polega na tym, iż darwiniści podejmują dzieło mające na celu pokazanie, że nie ma żadnej celowości :-)))

Lewacy wierząc w ewolucję wierzą jednocześnie w to, że procesem kształtowania się gatunku Homo sapiens można i powinno się sterować ręcznie i że to ręczne sterowanie przyniesie dobre rezultaty. Lewacy nie wierzą w żadne lokalne reguły obowiązujące gatunek ludzki. Być może lewacy uważają, że ludzie to najgłupszy gatunek i trzeba mu jakoś pomagać odgórnie. I pomagają. Na przykład niedawno polscy posłowie usilnie zajmowali się kwestią tego,  gdzie można, a gdzie nie można jarać fajek. Teraz tą istotną kwestię roztrząsają polscy senatorowie. Społeczeństwo pod przymusem robi ściepę na pensje dla posłów i senatorów, a posłowie i senatorowie zajmują się kwestią palenia papierosów. Super - demokracja hula, że aż huczy i o to chodzi.  Paradne jest w tym wszystkim to, że według lewaków tymi, którzy mają sterować gatunkiem ludzkim, najgłupszym z gatunków, są przedstawiciele tegoż gatunku. Ale lewacy już tak mają, że widzą drzewa, ale lasu nie widzą - popatrzcie, jak lewacy są skłonni do rozpierdalania rodziny, a przy tym chcą przymusowych ubezpieczeń emerytalnych. Problemem, skąd brać te dzieci, które mają robić na emerytury dziadków, lewacy się nie zajmują, bo nie widzą takiej potrzeby.

Lewacy wierzą w ewolucję, ale nie wierzą w Pana Boga. Jak Diabeł święconej wody boją się słowa teleologia. Nienawidzą też terminu metafizyka. Kiedy jednak przyjdzie co do czego, kiedy idzie o ludzi, lewacy jak na komendę zaczynają wymóżdżać rozmaite, jak najbardziej metafizyczne i teleologiczne projekty. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem. Jakąś odpowiedź na to pytanie dał Friedrich August von Hayek, który w książce Zgubna pycha rozumu odnośnie intelektualistów napisał tak:

Ludzie ci skłaniają się do wyjaśniania bardziej złożonych struktur na sposób animistyczny, jako rezultat planu. Podejrzewają przy tym istnienie jakiejś ukrytej i nieuczciwej manipulacji - konspiracji "klasy" panującej - kryjącej się za "planami", których projektodawców nigdzie nie można znaleźć. (...) Generalnie dla intelektualistów poczucie, że są oni jedynie narzędziami ukrytych, nawet jeśli bezosobowych, sił rynkowych, jawi się jako prawie osobiste poniżenie.

Moim zdaniem Hayek oddał celny strzał. Lewaków wkurwia to, że czegoś nie rozumieją, a tak się składa, że mało co rozumieją, więc są nieustannie wkurwieni. I jeszcze jedno - tym, co motywuje lewaków jest także STRACH. To jednak temat na osobny tekst, nawet na dość grubą książkę.

Na koniec jeszcze jedno zdanie z Callahana, zdanie, którego lewacy nie są w stanie zrozumieć:

Świat, w którym żyjemy ma to do siebie, że nie wystarczy czegoś pragnąć, aby to mieć.

-------------------------------

DOPISEK

Zobaczcie ostatnie kilka sekund zapodajki tego filmu :-))

czwartek, 25 marca 2010

Walka trwa!

Dziennik donosi:

Kolejny kraj Unii - po Grecji - wpadł w tarapaty. Według specjalistów Portugalia ma chorą gospodarkę. Nad stanem europejskich gospodarek mają dziś debatować szefowie państw Unii.

Całe szczęście, że jak już się tak nieszczęśliwie złożyło, iż Portugalia i niektóre inne kraje Unii mają chore gospodarki, to nad stanem tych gospodarek będą debatować szefowie państw Unii. Deo gratias.

Po Grecji kolejny kraj Eurolandu o wysokim deficycie budżetowym i długu publicznym wpada w kłopoty. Wczoraj renomowana agencja ratingowa Fitch obniżyła rating, czyli ocenę wypłacalności Portugalii. Co więcej, ostrzegła, że w przyszłości może być ona jeszcze niższa.

Powód? Zdaniem analityków Fitcha prognozy portugalskiego rządu dotyczące tegorocznego wzrostu gospodarczego są zbyt optymistyczne.


Oj, no to jest kłopot. Prognozy rządu są zbyt optymistyczne. I co teraz? Parę dni temu do jednego gościa, którego prognozy okazały się zbyt optymistyczne, przyszedł komornik i dwóch gliniarzy (gościu oblał tych gliniarzy benzyną i podpalił) - chcieli mu zabrać auto z przyczepką. Czy do rządu też przyjdzie komornik w towarzystwie gliniarzy?

A to oznacza, że walka z uzdrowieniem finansów publicznych będzie o wiele trudniejsza, niż zakłada Lizbona.

Jak klikniecie na obrazek, to on się powiększy.

Tu mamy do czynienia ze sprawą najwyższej wagi, a przynajmniej możemy mieć. Do tej pory, nawet w komunie, jak coś było do dupy (a ciągle coś było i jest do dupy), to rząd walczył. Walczył albo o to, żeby to coś wyeliminować - chodzi np. o narkomanię, korupcję, przestępczość, bezrobocie, wykluczenia społeczne itd. (bardzo często w rezultacie tej walki tego czegoś, co było do dupy, przybywało), albo walczył o tego czegoś uzdrowienie - idzie tu o zjawiska takie, jak gospodarka, służba zdrowia, edukacja itd. Teraz czytamy, że walka z uzdrowieniem finansów publicznych może być trudniejsza, i to o wiele, niż zakładała Lizbona. Nie jest to żadną niespodzianką, w końcu nikt nie obiecywał, że będzie lekko. Można chyba nawet powiedzieć, że ta walka zaostrza się, a i frontów, na których trzeba prowadzić walkę, przybywa - widocznie ktoś nieźle bruździ rządowi. Teraz jednak chodzi mi tylko o stwierdzenie, że rząd będzie walczyć z uzdrowieniem. Bo zauważcie, że rząd nie będzie walczyć o uzdrowienie, tylko zawalczy z uzdrowieniem. Myślę sobie, że mamy dwie możliwości. Albo autor tekstu i jego wydawca wymiatają w swoich dziedzinach na poziomie mniej więcej takim, na jakim w swojej dziedzinie wymiatają rządy, albo jest to kapitalne, celne i na dodatek jedno z najodważniejszych stwierdzeń, jakie w swoim życiu przeczytałem w prasie.

środa, 24 marca 2010

Chrześcijanie i Turcy

Portal Księgarski pisze o takim jednym zadaniu z matematyki, które sprawia mnóstwo kłopotu wielu ludziom, w tym przede wszystkim redaktorom Portalu Księgarskiego (nie jest istotne, że Portal Księgarski wziął tego tekściora skądinąd):

Nie ustają kontrowersje wokół "Matematycznych miniatur". Dzieci biorące udział w konkursie "Kangur Matematyczny" rozwiązują zadania, których treść jest rasistowska.

Oto przykład: "Na zagrożonym sztormem statku płynie 15 chrześcijan i 15 Turków. Wiadomo, że połowa nie przeżyje. Jak muszą ustawić się chrześcijanie, by zginęli sami Turcy" - pyta autor zadania.

Zadanie znalazło się w przygotowującej do konkursu książce "Miniatury matematyczne dla szkół podstawowych", zeszyt nr 12, opublikowane w 2004 r. przez toruńskie wydawnictwo Aksjomat.


Zadanie jak zadanie. Z jednej strony, kiedy chce się kogoś nauczyć matematyki, to nie ma najmniejszego znaczenia, czy do tego celu używa się chrześcijan i Turków, czy też jabłek i gruszek czy wreszcie białych i czarnych kulek - zbiory, to zbiory. Z drugiej strony w tym zadaniu jest mnóstwo idiotyzmów i wystarczy, że wśród uczniów znajdzie się jakiś jeden kumaty dzieciak, żeby zadać bobu redaktorom Portalu Księgarskiego. Bo dzieciak może powiedzieć: - Jak to chrześcijanie kontra Turcy? Gdzie tu jest rasizm?? Turcy to narodowość, chrześcijanie to religia. Gdzie tu jest mowa o rasie??!! Poza tym - a jeśli ci Turcy byli chrześcijanami, to co? Albo jeśli ci chrześcijanie byli Turkami, to co?

Idźmy dalej:

- Można było uniknąć tego porównania - dodaje z zażenowaniem jedna z nauczycielek. Uczniowie poproszeni o przeczytanie zadanie i jego skomentowanie stwierdzili, że lepiej byłoby, aby statek opuścili mężczyźni.
- Wiadomo, że kobietom trzeba ustępować, a mężczyźni lepiej poradzą sobie za burtą - argumentował uczeń V klasy.


Super - mężczyźni lepiej poradzą sobie za burtą!!! Czy redaktorzy Portalu Księgarskiego nie widzą, że pogląd łebka z V klasy to czysty seksizm??!!

Trudno uwierzyć, że ludzie, którzy nie kumają podstawowych rzeczy publikują cokolwiek. Może uściślę - mnie trudno uwierzyć, jakkolwiek, niestety, uwierzyć mi coraz łatwiej.

Cały kłopot bierze się z tego całego relatywizmu. Kiedyś było wiadomo, co i jak. Kiedyś było wiadomo, co jest naturalne i jak powinno być. Taki św. Tomasz z Akwinu wierzył w prawo naturalne i w to, że wszystkiemu przyświeca jakiś cel. Dzisiaj takich rzeczy nie wie nikt, bo nawet projekt Oświecenia rozpadł się w trzy dupy, a nikt w historii świata nie wiedział czegokolwiek z taka pewnością, z jaką określone rzeczy wiedziały dzieci Oświecenia. A powiedzcie dzisiaj słowo teleologia, to najwybitniejsi myśliciele zdenerwują się do tego stopnia, że zapomną, jakie wino pije się do jakiego żarcia, aczkolwiek wiedzy tej uczyli się dziesięć lat.

Nie wierzycie, że dzisiaj nikt niczego nie wie, że upadły wszelkie wzorce i kryteria? No to poczytajcie. Niedawno (już w dobie postmodernizmu) pewna ekipa piratów napadła na statek pasażerski i zdobyła go bez ofiar własnych, bo kto by tam w dzisiejszym świecie Zachodu stawiał opór, a już zwłaszcza uzbrojonym po zęby piratom. No i ci piraci nakazali pasażerom statku, aby mężczyźni ustawili się przy prawej burcie, a kobiety przy lewej. Pasażerowie zrobili, co kazali piraci i czekali na to, co będzie. Piraci, mocno pijani, też czekali, bo za chwilę miał wyjść na pokład ich szef i powiedzieć, co będzie. W końcu szef, pijany w trzy dupy,  wyszedł na pokład. I powiedział do swoich chłopców: - Tych przy lewej burcie wyrzucimy za burtę, a tych przy prawej burcie wyruchamy i puścimy wolno.

Na to kobiety, ustawione przy lewej burcie, zakrzyknęły: - Ależ mężczyzn się nie rucha!

- Rucha się, rucha!!! - odkrzyknęli zgodnie mężczyźni.

czwartek, 18 marca 2010

Muza

 Annette Kolb (fotka stąd)

Annette Kolb (fotka stąd)
Annette Kolb napisała przepiękną monografię o Mozarcie - Mozart. Sein Leben. Ja mam polskie wydanie z roku 1990 (PIW). Rzecz wyszła w roku 1937 i z pewnością nie jest to najbardziej nowoczesna książka o Mozarcie, ale to przecież nic złego. Wiele jest książek w ogóle nienowoczesnych, ale pięknych.


Kolb ślicznie pisze o Mozarcie komponującym Requiem:

Zleceniodawcą była śmierć i przyszło mu samemu napisać własną mszę żałobną.

I dalej, o samym Requiem:

Kojąco, jakby uśmierzając cierpienie, rozpocznie się to cudowne dzieło.

Posłuchajmy, jak rozpoczyna się Requiem:





Dobra, wracamy do czasów dzisiejszych. Mozart o kimś, kto kumał muzykę, mówił tak: - On zna się na rzeczy. No i ja kiedyś tam uznałem, że jeśli chodzi o muzykę, to Andrzej-Łódź zna się na rzeczy i poprosiłem Go, żeby mi podesłał trochę tytułów płyt i pojedynczych kawałków dżezowych. Andrzej-Łódź podesłał. Między innymi podesłał mi tego Keitha Jarreta. Proponuję, żebyśmy posłuchali sobie tego Jarreta, a ja po cichutku spadam, żeby niczego nie popsuć.

środa, 17 marca 2010

I tak to się jakoś plecie w świecie zwierząt

Polska The Times donosi:

Osiem lat po legalizacji eutanazji w Holandii grupa szanowanych lekarzy i polityków zbiera podpisy pod inicjatywą obywatelską, która idzie o krok dalej. Członkowie grupy Z Własnej Woli (Uit Vrije Wil) zbierają podpisy pod projektem ustawy, która legalizuje pomoc w samobójstwie dla wszystkich, którzy mają więcej niż 70 lat. (...)

Inicjatywa skierowana jest do tych, którzy czują, że ich życie jest już "kompletne". Krewni, przyjaciele i znajomi już nie żyją, a starsi ludzie czują się pozbawieni znaczenia. Nie mogą uciec przed pustką egzystencji i boją się śmierci w domu opieki. (...)

Z kolei neurolog prof. Dick Swaab (63) uważa, że prawo do samobójstwa to konsekwencja biologii. - W świecie zwierząt osobniki starsze są zastępowane, a nie leczone w nieskończoność - powiedział holenderskim mediom. Kiedy ktoś czuje, że nadszedł jego czas, powinien móc spełnić zew natury i umrzeć
.

Swaab nie ma racji, bo w świecie zwierząt często osobniki starsze są leczone, oczywiście nie w nieskończoność (bo nikt nie może być leczony w nieskończoność - tu Swaab zbłaźnił się podając  ten argument), ale długo. Np. wiele osobników Homo sapiens funduje kurację osobnikom Canis lupus familiaris albo osobnikom Felis catus. Tak więc leczenie osobników starszych nie jest czymś nadzwyczajnym.

Ja po raz nie wiadomo który zwracam uwagę na ten oto fakt, że w takim państwie Holandia wolno zabijać chorych dziadków i nieuleczalnie chore młode osobniki Homo sapiens, za chwilę być może będzie można zabijać zdrowych dziadków, natomiast nie wolno zabijać młodych i zdrowych osobników Homo sapiens, nawet kiedy te osobniki zadeklarują, że chcą umrzeć, bo ich życie jest "kompletne". Co więcej - młodym osobnikom Homo sapiens nie wolno nawet popłynąć w samotny rejs dookoła świata. Oczywiście mogę się mylić, ale po mojemu to trzeba być zupełnym przygłupem, żeby nie rozumieć, iż w całym tym procederze pozwalania na zabijanie i jednocześnie zabraniania np. pływania jachtem, chodzi o kasę potrzebną do podtrzymywania komuszego projektu.

niedziela, 14 marca 2010

Po co?

Premier, czyli szef Rady Ministrów, powołał kolejną radę, tym razem Radę Gospodarczą. Tak, jakbyśmy mieli mało rad. Głupia sprawa, ale wychodzi na to, że my jesteśmy Krajem Rad. Po co zatem obalaliśmy komunizm?

środa, 10 marca 2010

Że też państwo Dekkerowie nie wpadli na fajny pomysł

W TVP INFO powiedzieli o jednej dziewczynie, która mieszka w Boguszowie-Gorcach, ma anoreksję, nic nie je, i - jak przyznała jej siostra - chce umrzeć. W rodzinie rozpacz. Lekarz dał dziewczynie skierowanie do szpitala, ale nie napisał, że trzeba dziewuchę zabrać do szpitala na siłę. I TVP ma problem, bo jak to niby może być, żeby człowieka, który chce umrzeć, na siłę nie ratować? W końcu jakieś tam siły zadziałały, pośród tych sił także policja i dziewczyna już jest w szpitalu.

To jest bardzo ciekawy problem, to, że państwo interweniuje w takich przypadkach, kiedy ktoś chce umrzeć. Najogólniej mówiąc państwo zabrania zabijania ludzi, z tym, że w istocie zabranianie polega na tym, że jak państwo złapie jakiegoś gościa, który zabił człowieka, to tego gościa ukarze. Od tej reguły samo państwo ustanawia wyjątki, np. pozwalając zabijać skazanych za zbrodnie (było kiedyś coś takiego w naszym, europejskim świecie i jest jeszcze coś takiego w innych, nieeuropejskich światach) i pozwalając zabijać ludzi, którzy chcą być zabici. Ten ostatni przypadek to eutanazja.

Z Boguszowa-Gorce przenieśmy się do Holandii. W tej Holandii mieszka taka jedna ekscentryczka, Laura Dekker, która chciała popłynąć jachtem dookoła świata. Chciała popłynąć samotnie. No i państwo Holandia nie pozwoliło Laurze na ten rejs. Gazeta Wyborcza pisała o tym tak:

Spór między pracownikami socjalnymi a rodzicami Laury o to, czy instytucje państwowe mogą pozbawiać marzeń dziecka w trosce o jego dobro, skupił uwagę mediów na całym świecie. Narasta od lipca, kiedy ojciec nastolatki zwrócił się do władz oświatowych w Wijk bij Duurstede pod Utrechtem z prośbą o zwolnienie na dwa lata Laury ze szkoły, by dziewczynka mogła 1 września wyruszyć w rejs. Te odmówiły i zaalarmowały Holenderską Radę Rodziny, która w końcu wystąpiła do sądu o zawieszenie praw rodzicielskich.

Wczoraj sąd odebrał je częściowo Dekkerom na dwa miesiące. Przez ten czas dziewczynka będzie wprawdzie mieszkać dalej z ojcem, ale nadzór nad nią sprawować będą pracownicy socjalni. Do 26 października grupa psychologów i ekspertów ma ocenić, jakie mogą być skutki samotnego dwuletniego rejsu dla psychiki nastolatki. Wtedy sąd ponownie zdecyduje, czy przedłużyć nadzór, czy też nie
.

Całe szczęście, że nadzór nad Laurą sprawowali pracownicy socjalni, ale mniejsza teraz o to, bo ważniejsze jest, że psychologowie i eksperci (a ci eksperci poza psychologami to kto?) mieli ocenić, jakie skutki dla psychiki Laury może przynieść ten rejs.Rzecz jasna psychologowie i eksperci wróżyli z fusów, bo co niby mogli wymyślić? Ja, za dobre pieniądze, chętnie napisałbym opinię, w której bym stwierdził, że dwuletni rejs zajebiście fajnie wpłynie na psychikę Laury, no ale ja nie jestem ani psychologiem, ani ekspertem.

Istotne w tym wszystkim jest to, że państwo Holandia podejmuje decyzje w kwestii tego, że takie i takie działania ludzi przyniosą im samym i tylko im (bo przecież nikt nie poniósłby jakiejkolwiek szkody, gdyby Laura popłynęła sobie naokoło świata), takie a takie skutki, po czym zabrania ludziom podejmowania tych działań. Jednocześnie to samo państwo przyjęło ustawę o nadzorowaniu zakończenia życia na żądanie i pomocy w samobójstwie, czyli pozwoliło na eutanazję. Sytuacja wygląda zatem tak, że państwo Holandia zabrania Laurze popłynąć jachtem, bo skutki takiego rejsu mogą, podkreślam - mogą, ale nie muszą, okazać się wątpliwe dla psychiki dziewczyny, a przy tym pozwala na zabijanie ludzi, którzy chcą być zabici, w którym to przypadku nie ma wątpliwości co do tego, jakie będą skutki. Do tego dochodzi i ta okoliczność, że państwo Holandia nie stosuje kary śmierci, wobec czego w państwie Holandia nie można zabić nawet skazanego prawomocnym wyrokiem mordercy dziesięciorga dzieci, a można zabić człowieka zgodnie z ustawą o eutanazji. Jakim kryterium kieruje się państwo Holandia zabraniając jednego, a pozwalając na drugie? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tym kryterium jest wola bycia zabitym wyrażona przez kandydata do pójścia na łono Abrahama, bo przecież morderca nie chce umrzeć, a jakiś cierpiący dziadek umrzeć chce. To jednak nie jest dobre kryterium, bo gdyby nawet jakiś honorowy morderca poprosił, aby wykonać na nim wyrok śmierci, to państwo Holandia gościa i tak nie zabije. Dlaczego? Dlaczego państwo Holandia nie pozwala popłynąć Laurze jachtem, a pozwala na zabijanie ludzi, którzy chcą być zabici?

Prof. Albin Eser przedstawił jedną z najbardziej rozbudowanych typologii zachowań eutanatycznych. Eser wyszedł od takich oto sześciu czynników:
- udział osób trzecich albo skutek wywołany przez te osoby
- motywacja zainteresowanych osób
- stan zdrowia chorego
- sposób, w jaki zabija się chorego
- sposób, w jaki chory wyraża wolę bycia zabitym
- relacje między chorym i tymi, kórzy mają go zabić lub w jakikolwiek sposób przyczynić się do jego śmierci.

Wszystkie te punkty Eser mocno rozwinął, a punkt drugi w szczegółach przedstawia się tak:

A. Ze względu na motywację człowieka, który ma być zabity:
- "samobójstwo demonstracyjne", czyli demonstracja przeciwko czyjemuś zaniedbaniu - rzeczywistemu lub rzekomemu
-  reakcja na subiektywnie postrzegany bilans życiowy
- uwolnienie od nieznośnych cierpień
- odciążenie bliskich

B. Ze względu na motywację pomocnika:
- altruistyczne "zabójstwo z litości" - zabójstwo człowieka ciężko cierpiącego
- reakcja osoby przemęczonej psychicznie tym, że bliski jej człowiek ciężko i przewlekle choruje, osoby, która nie daje już rady kontynuować opieki nad cierpiącym - ta motywacja zawiera elementy altruistyczne i egocentryczne
- dla szybszego odziedziczenia spadku
- dla zapewnienia lepszej opieki innym chorym, których szanse na przeżycie staja się większe
- ze względu na interes ekonomiczny szpitala, towarzystwa ubezpieczeniowego czy, mówiąc ogólniej, społeczeństwa.

Gdyby ktoś był złośliwy, to mógłby powiedzieć, że państwo Holandia pozwala na zabijanie nieuleczalnie chorych ludzi, którzy chcą być zabici, ponieważ z ludzi tych nie ma już żadnego pożytku, a utrzymywanie ich przy życiu jest kosztowne. Z kolei na rejs dookoła świata państwo Holandia Laurze nie pozwala, bo Laurze może się stać coś złego, a przecież jest to młoda, zdrowa dziewucha, która kilkadziesiąt lat może pracować i którą przez kilkadziesiąt lat można okradać, podtrzymując socjalistyczny projekt (który np. w Polsce przyniósł już dług w wysokości 650 miliardów). Ale coś takiego może powiedzieć tylko ktoś złośliwy.

Żałuję, że państwo Dekker i ich córka nie wpadli na pomysł, na który ja wpadłem od razu, jak tylko przeczytałem o Laurze. Otóż Dekkerowie powinni zrobić tak: Laura idzie do sądu i skarży się, że toksyczni rodzice nie pozwalają jej na rejs dookoła świata. Ciekawe, jak w takiej sytuacji zachowałoby się państwo Holandia.

Kto wybierał?

Janusz Korwin-Mikke pisze, w kółko zresztą o tym pisze, że jak się ukradnie tysiaka albo sto tysiaków, to będzie granda, ale jak się ukradnie miliard albo więcej, to nic nie będzie. JKM daje linka do Wprost, który to tygodnik informuje:

Na zamknięcie Ignalińskiej Elektrowni Atomowej wydano już miliard euro, przyznanych przez Unię Europejską, ale nie wykonano jeszcze żadnej realnej pracy - pisze we wtorek dziennik "Lietuvos Rytas".

"Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, gdzie się podziały te pieniądze" - mówi na łamach gazety nowy dyrektor siłowni Osvaldas Cziukszys. Przed tygodniem zastąpił on na stanowisku dyrektora Wiktora Szewałdina, który siłownią na Litwie kierował przez 18 lat. (...)

Unia Europejska na zamknięcie siłowni na Litwie w okresie 2007-2013 przyznała 1,3 mld euro. Na lata 2013-2020 mają być przyznane kolejne pieniądze, ale negocjacje w tej sprawie jeszcze się nie rozpoczęły
.

Super. Unia każe zamknąć elektrownię, ale miliard już poszedł w Diabły. Co zrobi Unia? To jest jasne - da następny miliard.

A tak przy okazji - zadłużenie Polski wynosi jakieś 650 miliardów. Tuskowe, oczywiście ratując gospodarkę, pobijają rekordy z zadłużaniu kraju. Przed Tuskowymi były nietuskowe. I teraz tak - wszystko fajnie, mamy demokrację, niezawisłe sądy, są płace minimalne, może niedługo homoseksualiści będą żenić się z homoseksualistami, wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, Buzek dostał dobrą fuchę, feministki organizują manify, najlepszym ministrem finansów na świecie jest nasz minister, chyba uratujemy dorsza, bo są limity połowów, za chwilę zlikwidujemy przemoc w rodzinie, w szkołach nie trzeba już nosić mundurków, ciągle jeszcze można wziąć kredyt, prezydent Kaczyński słabo wypada w badaniach opinii publicznej, może się uda nie odpalać kasy słabującej Grecji, a jak się nie uda, to też dobrze, bo przecież Grecja jest razem z nami w Unii, co prawda ZUS upada, ale państwo gwarantuje emerytury. Same znakomite wiadomości. I tu, po cichutku, warto postawić proste pytanie: kto wybierał tych, którzy zadłużyli ludzi na 650 miliardów? No kto ich wybierał?

poniedziałek, 8 marca 2010

Kto wierzy w ewolucję. A kto nie wierzy. Tekst demagogiczny.

W książce Najwspanialsze widowisko świata, o której już pisałem, Dawkins podkreśla istotną rolę, jaką w przyrodzie ożywionej odgrywa ekonomia, taka biologiczna ekonomia. Właściwie to można powiedzieć, że Dawkins pisze też o prakseologii, aczkolwiek tego terminu nie stosuje. O co chodzi z tą prakseologią? Oto istnieje coś takiego jak dystans ucieczki u zwierząt. O tym, jaki jest dystans ucieczki u zwierzaka dowiadujemy się w ten sposób, że patrzymy, jak blisko zwierzę pozwoli nam do siebie podejść wtedy, gdy je. Rozmaite gatunki, a nawet poszczególne osobniki, mają różny dystans ucieczki. Z dystansem ucieczki jest niejaki problem, no bo zwierzę myśli sobie tak: - Jem sobie coś tam, a tu zbliża się do mnie człowiek. I co mam robić? Już spylać, czy jeszcze trochę podjeść? Jak spylę, to mam pewność, że mnie człowiek nie dogoni, ale wtedy się nie najem. Z kolei jak jeszcze trochę podjem, to zrobi się niebezpiecznie.

Ekonomia. Weźmy szczury. Dla szczurów jest lepiej, żeby miały zęby mocniejsze i zdrowsze, niż słabsze i chore. Przez te wszystkie lata, kiedy istnieją szczury, robiły się w szczurach różne mutacje, ale jakoś nie stało się tak, że szczury mają mocniejsze i zdrowsze zęby niż mają. A dlaczego nie mają? Dawkins przyjmuje hipotetycznie, że chodzi o to, iż warunkiem zdrowszych zębów jest jeszcze więcej szkliwa. Ale żeby szkliwa było więcej, trzeba więcej wapnia. Żeby szczur miał wapń to musi jeść coś, co wapń zawiera. Tego wapnia nie ma tyle, ile jest powietrza, więc szczur musi wapniem rozsądnie gospodarować, bo wapń jest mu potrzebny do szkliwa, ale też do budowy kości no i do produkcji mleka o ile szczur jest szczurzycą. Gdyby szczur miał jeszcze zdrowsze zęby, niż ma teraz, to byłoby super w kwestii zębów, ale co z kośćmi, które nie dostałyby tyle wapnia, ile dostają teraz? A co z mlekiem i karmionymi tym mlekiem szczurzątkami? Gdyby szczur zwariował i większość wapnia ładował w szkliwo, to by go dobór naturalny raz dwa wyeliminował z gry, bo taki uszkliwiony ponad miarę szczur szwankowałby w innych dziedzinach. Dawkins pisze, że z czysto ekonomicznych przyczyn musi być coś takiego, jak szczur o zbyt zdrowych zębach.

To jest kapitalna obserwacja. Pomyślałem sobie, że ludzie brną właśnie w ślepy zaułek, bo cały wapń ładują w szkliwo. A dlaczego tak robią? Jeśli pominiemy wersję taką, że ekipa trzymająca społeczeństwo za mordę ma gdzieś to, co się ze społeczeństwem stanie i zależy jej tylko na określonych korzyściach dla siebie, to pozostaje nam jedynie stwierdzić, że ludzie cały wapń ładują w szkliwo z powodów metafizycznych. Mises napisał o tym w Ludzkim działaniu tak:
Nawet ci myśliciele, którzy w swoich dociekaniach potrafili zachować niezależność od teologii, nie osiągnęli celu, ponieważ posługiwali się błędną metodą. Badali ludzkość jako całość lub używali innych pojęć holistycznych, takich jak naród, rasa, kościół. Całkowicie arbitralnie określali cele, jakim miałyby służyć działania podejmowane przez takie zbiorowości.

Zobaczcie jakie cele zostały już arbitralnie określone: otóż trzeba zapewnić wszystkim edukację, ubezpieczenie zdrowotne i ubezpieczenie emerytalne, trzeba ludzi chronić przed dymem papierosowym, przed głośnymi rozmowami w pociągach (to już, czy dopiero za chwilę?), przed wyleceniem przez szybę samochodu, przed tłustą żywnością, przed niezdrową żywnością, trzeba ludziom zapewnić płace minimalne, prawo do dziedziczenia po partnerze homoseksualnym, trzeba umożliwić ludziom wygrywanie procesów sądowych przeciwko "Gościowi Niedzielnemu", trzeba żeby pracownicy socjalni zbierali różne dane na temat rodzin, bo kto może wiedzieć z góry, w której akurat rodzinie nie dojdzie do aktów przemocy, czy wręcz krytykowania dziecka.

Takich rzeczy są tysiące albo i miliony. Jak to wszystko zebrać do kupy, to można powiedzieć, iż wszystkie te cele mieszczą się w jednym ogromnym, głównym celu, któremu na imię BEZPIECZEŃSTWO. Ludzie zwariowali na punkcie bezpieczeństwa. Nieważne, czy tak sami zwariowali, czy im wmówiono to bezpieczeństwo, czy stało się to jeszcze jakoś inaczej - dość, że zwariowali. I cały wapń pakują w szkliwo, od czego mają zbyt zdrowe zęby. Ludzie już nie rozumieją, że nie da się wyleczyć wszystkich i to z każdej choroby, że ratowanie dupy... sorry - dziury budżetowej poprzez zadłużanie wcale nie jest takie fajne, że nie ma darmowych obiadów, że wszystko kosztuje, że rząd nie ma ani jednej złotówki, której wcześniej nie zabierze tym, którzy pracują, jednym słowem ludzie już nie wierzą w to, że nie zawsze musi być kawior.

Jeżeli dobór naturalny działa tak, jak twierdzą ewolucjoniści, i jeśli dobór naturalny, co nie daj Bóg, jest silniejszy niż takie nasze atuty jak kultura, to ludzie jako gatunek, a przynajmniej tutaj, w starej, coraz durniejszej Europie, mają przejebane.  Bo dobór naturalny nie planuje, nie kombinuje, tylko robi swoje zgodnie z prawami biologicznej ekonomii. Dawkins pisze (UWAGA - SMACZEK!!! :-)):

Hipotetyczny planista, jeśli jest ekonomistą, reprezentuje ekonomię dobrobytu, opartą na założeniu, że istnieje optymalna strategia dla całej populacji albo wręcz dla całego ekosystemu. Tymczasem, chcąc posługiwać się analogiami ekonomicznymi w myśleniu ewolucyjnym, powinniśmy raczej sięgnąć po niewidzialną rękę Adama Smitha.

Moim zdaniem tak naprawdę nie wierzy w darwinowską ewolucję ten, kto w imię bezpieczeństwa uparcie cały wapń pakuje w szkliwo.

-------------------------------------

DOPISEK

Dziennik donosi (nic nowego nie pisze, oczywiście):

Dziura w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który odpowiada za wypłatę m.in. emerytur i rent, osiągnie rekordowe rozmiary. Jak właśnie wyliczył ZUS, państwo będzie musiało co roku dokładać do Funduszu 70 mld zł, czyli w ciągu pięciu lat da to astronomiczną kwotę 350 mld zł.

To wariant realny. ZUS podał też wariant pesymistyczny. Ten zakłada, że budżet będzie musiał dopłacić do FUS aż 83 mld zł rocznie. A jeszcze trzy lata temu, kiedy ZUS ogłosił prognozę na okres 2008 - 2012, szacował, że maksymalna dopłata w ciągu pięciu lat wyniesie 184 mld zł - mniej niż połowę prognozowanej obecnie. (...)

Eksperci wskazują, że tak duży deficyt w FUS to straty dla gospodarki. Po pierwsze Skarb Państwa musi się zadłużać, aby go sfinansować. A obsługa długu słono kosztuje - w tym roku ponad 35 mld zł.


Dobra, taka a nie inna sytuacja jest efektem tego systemu, który obowiązuje. Choćby się tu zbiegły wszystkie lewaki i cały dzień wyszydzały mnie i moje prymitywne, anarchistyczne pisanie, to i tak nie zmieni to tego, że sytuacja, o której pisze Dziennik jest efektem tego systemu, który obowiązuje, czyli systemu jak najbardziej lewackiego. Jaki pomysł mogą mieć lewacy na rozwiązanie tego problemu? Po mojemu jest tylko jeden taki pomysł, ten, który jest stosowany - zadłużać ludzi i zobaczy się, co będzie.

sobota, 6 marca 2010

Wrestling

Patrzę w telewizor, a tu wrestling. Piękna hala, pełna ludzi. Publika bardzo się emocjonuje, ludzie krzyczą, wiwatują, gwiżdżą, wymachują planszami. Tu ojciec, cały spocony, w tiszercie, a obok niego syn, gdzieś tak sześcioletni, też cały spocony, w tiszercie. Obaj wrzeszczą i wymachują rękami, ojciec grozi pięścią - nie wiem, może temu zawodnikowi, którego nie lubi, a syn też pięścią komuś grozi. Zawodnicy bardzo waleczni, silni, świetnie wyszkoleni, aczkolwiek od czasu do czasu któryś tak kopnie przeciwnika albo tak na przeciwnika skoczy, że z kilometra widać, że nie kopnął i że pół metra obok przeciwnika w ring przywalił. Komentator kapitalnie relacjonuje walkę, zna się na wszystkich technikach; zapamiętałem, że jest coś takiego jak przycisk, kiedy jeden atleta obraca się tyłem do drugiego atlety, bierze jego ręce pod swoje pachy czy jakoś tak, podskakuje wysoko i wali dupskiem o podłogę ringu, a ten drugi atleta niby że w podłogę ringu wali ryjem.

Zupełnie się na wrestlingu nie znam, ale przypuszczam, że jak ludzie idą do hali oglądać te walki, to płacą za bilety. Co do reszty, to nie mam zielonego pojęcia jak to jest. Czy ci kibice myślą, że zawodnicy walczą naprawdę, czy też cała publika wie, że to lipa? Z jednej strony trudno przypuszczać, że kibice myślą, iż atleci walczą na poważnie, ale z drugiej strony ludzie przecież płacą za bilety, a jeśli tak, to za co płacą? A może wrestling to coś takiego, w czym biorą udział sami aktorzy, łącznie z publicznością? Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś napisał w komentarzu, jak to jest z tym wrestlingiem.

***

Tusk ogłosił, że nie będzie się ścigał o zamieszkanie w pałacu i zapowiedział, że ścigać się będzie ktoś z dwójki Komorowski - Sikorski.  Sikorski nagadał brzydko na prezydenta, Komorowski bardzo się tym zniesmaczył, Palikot poparł chyba Komorowskiego i obraził Sikorskiego, albo na odwrót, PO miało tę sprawę rozstrzygnąć, ale chyba wszystko rozeszło się po kościach, bo Palikot obiecał, że już będzie grzeczny albo coś takiego. Prawybory w PO codziennie relacjonują niezależne a nawet chyba i zależne media, najlepsi dziennikarze robią analizy, gazety piszą, telewizje pokazują, blogerzy wieszają notki, pod notkami toczą się gorące dyskusje, do wyborów coraz bliżej, właśnie PiS ma kongres, a jednak znów zaufali Kaczyńskiemu, aczkolwiek nie wszyscy, co tam PSL-em to nie wiem, i nie wiem co tam z SLD, ale pewnie nie najgorzej, w końcu dotacji nie zlikwidowano, kasa na wybory jest...

Naprawdę byłbym wdzięczny, gdyby ktoś mi napisał, jak to naprawdę jest z tym wrestlingiem. Czy ludzie wierzą w ten cyrk czy nie wierzą? Jeśli nie wierzą, to jakim cudem dają się dymać na kasę? A jeżeli wierzą, to jakim cudem wierzą? Patrzą i nie rozumieją co widzą, czy jak?

czwartek, 4 marca 2010

Demokracja jest fajna. A nawet bardzo fajna.

U Pospieszalskiego gadali o tej ustawie, co to liberałowie z PO chcą wprowadzić; ustawie, która pod pozorem dbania o rodzinę ma pozwolić na większą niż do tej pory inwigilację ludzi i pozwalać zabierać dzieci z domu pracownikom społecznym. No i była tam Magdalena Kochan z PO, która ciągle przerywała innym. Kochan upierała się, że jej oponentka, Joanna Potocka, prawniczka, niezasadnie używa sformułowania przestępstwa przeciwko rodzinie. Kochan twierdziła, że nie ma czegoś takiego jak przestępstwa przeciwko rodzinie, tylko są przestępstwa w rodzinie (chodzi o to, że rodzice biją dziecko, znęcają się na nim, ktoś bije lub znęca się nad osoba najbliższą itd.). Potocka tłumaczyła jej, że ona, Potocka, mówi o zapisie kodeksowym, którego Kochan widocznie nie zna. I do końca programu nikt nie rozstrzygnął tej kwestii. Tak to już w telewizji jest - nie ma na nic czasu, obowiązuje stylistyka wideoklipu itd. Naprawiam to uchybienie i pokazuję, jak wygląda zapis w kodeksie karnym. Oto fotka:


A oto link.

Na koniec powiem, że Kochan to nie jest tylko taka sobie baba, którą Pospieszalski ot tak, do programu zaprosił. Nie, ona  jest wiceprzewodniczącą tej komisji sejmowej, która zajmuje się ustawą o inwigilacji ludzi.

środa, 3 marca 2010

Upadek Albionu

Dziennik donosi:

Profesor Stephen Hawking planuje opuścić Wielką Brytanię i przeprowadzić się do Ontario. Jego odejście będzie ciężkim ciosem dla brytyjskiej nauki - pisze brytyjski dziennik Daily Mail.

Hawking, jeden z najsłynniejszych naukowców na świecie, był związany z Uniwersytetem Cambridge przez 50 lat. Bezpośrednim powodem jego odejścia jest, jak pisze "Daily Mail", frustracja cięciami budżetowymi. Zdaniem naukowca niweczy to szansę na odkrycia naukowe.

68-letni naukowiec planuje wyemigrować do Kanady. Jak podaje gazeta, latem spędzi on dwa miesiące w Instytucie Perimeter w Ontario. Jeśli wszystko pójdzie dobrze przeprowadzi się tam na stałe
.

Mówiąc po ludzku: Hawkingowi nie podoba się, że kierownicy tego kawałka kuli ziemskiej, na którym mieszka Hawking, za mało kasy odebranej ludziom, którzy pracują, chcą dać Hawkingowi i jego kumplom, więc przeniesie się tam, gdzie tamtejsi kierownicy kawałka kuli ziemskiej dadzą Hawkingowi więcej kasy zabranej podatnikom.

Śmiesznie to wygląda, kiedy taki sławny uczony robi taki numer i wydaje się, że nie może już być lepszego przykładu na to, że wtrącanie się państwa do nauki to absolutna aberracja, jednak oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że ani Hawking ani inne ciotki Matyldy nigdy tego nie pojmą.

wtorek, 2 marca 2010

Jest nowy Dawkins :-)


Richard Dawkins napisał książkę o ewolucji. Taką, jaką być może powinien napisać wcześniej, ale z drugiej strony jak można wiedzieć, czy powinien, czy też jednak nie powinien? Idzie o to, że w poprzednich książkach Dawkins pisał co prawda o ewolucji, ale, jak sam stwierdza, nie podawał dowodów na to, że ewolucja nie jest taką sobie teorią tylko przyrodniczym faktem. Dawkins: W pewnym momencie uświadomiłem sobie jednak, że we wszystkich moich książkach ewolucja bierze się jakby znikąd.

[R. Dawkins. Najwspanialsze widowisko świata. Wydawnictwo CIS. Stare Groszki 2010. s. 8.]

Na razie macam tę książkę, bawię się nią, cieszę. Trochę tu poczytam, trochę tam, a to znowu zajrzę do Dodatku. Piękna jest ta książka, kapitalnie wydana. Gdyby jednak ktoś był ciekaw, czy tom liczący sobie 530 stron (bez przypisów i bibliografii) zawiera indeks rzeczowy czy indeks osób, to odpowiadam: nie zawiera. Bóg urojony też zresztą nie ma indeksów. Nie pytajcie mnie dlaczego, bo nie wiem.

- No i jak tam Dawkins - zapytacie zapewne. - Znowu napada na religię i Pana Boga? A nie wiem, bom książki nie przeczytał, ale Dawkins zapewnia, że nie jest to książka antyreligijna, bo jedną taką już napisał i nie ma po co wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. OK, to bardzo miłe. Co prawda pisząc o dzieciach kreacjonistów (skrót myślowy, ale łapiecie o co chodzi) Dawkins nazywa je odmóżdżonymi dzieciakami, [R. Dawkins. op. cit. s. 15.] a w innym miejscu stwierdza, że negacjoniści [ci, którzy negują teorię ewolucji] istnieją naprawdę i stanowią jak najbardziej realną polityczną siłę - są przy tym dość hałaśliwi, a zarazem (z pozoru przynajmniej) wystarczająco plastyczni, by nawet się uczyć [R. Dawkins. op. cit. s. 14.], to jednak nie jest to okolicznością na tyle ważną, żeby zniechęcić kogoś do lektury - w końcu każdy wie, że Richard Dawkins jest profesorem Oxfordu i wymagany poziom kultury i, że tak powiem - merytoryki, utrzymuje (no bo powiedzcie sami - czyż dzieci kreacjonistów nie są odmóżdżone?).

Gdzieś tak od początku zimy przeczytałem kilka książek traktujących o ewolucji, w tym książkę Ewolucja jest faktem Jerry'ego Coyne'a (na tylnej okładce książki Dawkinsa jest fragment recenzji Coyne'a) i Nauka vs religia? Steve'a Fullera, więc mogę sobie jakoś tam po swojemu weryfikować (nie mówię tu o jakiejś naukowej metodzie, niech mnie ręka Boska broni przed takim stwierdzeniem!) co kto napisał. To bardzo ciekawa zabawa, takie weryfikowanie :-))

Dawkins pisze tak:

Ewolucja jest teorią naukową o olbrzymiej mocy eksplanacyjnej i znajduje zastosowanie przy wyjaśnianiu bardzo wielu różnorodnych zjawisk w bardzo licznych dyscyplinach naukowych.

[R. Dawkins. op. cit. s. 16.]

Z kolei Fuller przywołuje Nicolasa Rasmussena, który stwierdził, że neodarwinizm to w głównej mierze filozoficzny przemysł chałupniczy bez większego wpływu na codzienne badania biologiczne. Rasmussen napisał to w roku 1994, więc Fuller zadał sobie trud i zbadał 1.273.417 artykułów z lat 1960-2005 zindeksowanych w dwóch najważniejszych internetowych bazach danych dotyczących biologii. Okazało się, że słowo ewolucja i słowa tego warianty pojawiają się w 12% tekstów, a termin dobór naturalny w 0,4% (cztery dziesiąte procenta :-). Do tego Fuller podaje (ja nie wiem, czy prawdziwie:-), że nikt nie dostał Nobla za badania explicite poświęcone syntetycznej teorii ewolucji. Konkluzja Fullera jest taka:

Gdyby neodarwinizm został jutro skreślony, większość programów badawczych z genetyki - i innych dyscyplin biologicznych - w ogóle by tego nie odczuła. Nie jest to oczywiście argument przeciwko poprawności neodarwinowskich tez poznawczych, lecz przeciwko ich niezbędności.

[S. Fuller. Nauka vs religia? Zysk i S-ka. Poznań 2009. ss. 178-179.]

Dwie skrajnie różne opinie, przy czym Fuller jest, podobnie jak Dawkins, ateistą pełną gębą, do tego profesorem i raczej nie da się nalepić mu na czoło karteczki z napisem: odmóżdżony. Oczywiście wiem, że Fuller nie neguje teorii ewolucji - on tylko nie jest misjonarzem, w związku z czym ten mój strzał z odmóżdżonym to taki trick, jak najbardziej demagogiczny.

Druga ciekawa kwestia. Dawkins włazi  w dupę klechom, pisząc jacy to kumaci księża chodzą po tym świecie, a już najbardziej kumaty jest Richard Harris, biskup Oxfordu, który poza tym, że jest biskupem, szczyci się tytułem lorda. Dawkins z Harrisem w roku 2004 napisali wspólnie artykuł, w którym  przyznają, że wierzą w ewolucję. W tym artykule jego ekscelencja Harris umieścił to zdanie: Dziś nie ma już nad czym "debatować". Ewolucja jest faktem i z chrześcijańskiej perspektywy jest jednym z najwspanialszych dzieł bożych [R. Dawkins. op. cit. s. 16.] (tak jest w książce - "bożych" z małej litery; nie mam pojęcia dlaczego tłumacz, Piotr Szwajcer, tak napisał). Dawkins twierdzi, że problemów z ewolucją, poza lordem Harrisem, nie mają także biskup Canterbury oraz papież. Jeśli chodzi o papieża, to sprawa nie jest taka prosta, bo co prawda, zdaniem Dawkinsa, papież z ewolucją niby problemu nie ma, ale jednak jeden  subtelny problem ma. Tym problemem jest paleontologiczne datowanie powstania duszy.

Kapitalny strzał! Jest mnóstwo świetnych pytań o duszę, np. takie: a od kiedy to dusza, że tak powiem - wpływa do ciała człowieka? Wtedy, kiedy plemnik dotknie jajeczka? Nieco wcześniej? Nieco później? O ile wcześniej? O ile później? Gdybym ja był Kościołem Katolickim i gdyby ktoś na konferencji prasowej zadał mi te pytania, to nie miałbym zielonego pojęcia, jak na nie odpowiedzieć.

OK, gdybym nawet nic więcej nie zyskał na przeczytaniu książki Dawkinsa (a mogę się założyć o każdą kasę, że skorzystam więcej, niż do tej pory), to i tak byłbym szczęśliwy z powodu tego, że znalazłem pytanie o to, czy można powiedzieć coś rzetelnego na temat paleontologicznego datowania powstania duszy.

Teraz powinienem napisać jakiś fajny bridge do kolejnej kwestii, ale żaden fajny bridge nie przychodzi mi do głowy (kashmir, Andrzej-Łódź - czy zgadzacie się z tym, że w wielu piosełkach najfajniejsze są nie zwrotka i nie refren, ale właśnie bridge? :-)) więc przejdę do tej kwestii w sposób niefajny.  Dawkins bardzo martwi się tym, że mnóstwo ludzi wierzy w to, iż świat został stworzony parę tysięcy lat temu i że ludzie żyli sobie razem z dinozaurami. Dawkins pisze, że aż 40% Amerykanów wierzy w to, że ludzie żyli razem z dinozaurami, a w Dodatku przedstawia wyniki badań, z których wynika, że w równolegle życie ludzi i dinozaurów wierzy 33% Polaków, 32% Cypryjczyków i Włochów, 42% Turków, 9% Szwedów, 15% Austriaków, 28% Brytyjczyków itd.

[R. Dawkins. op. cit. s. 527.]

Dawkins apeluje do duchownych o to, żeby nie mieszali dzieciakom w głowach ściemniając, że byli jacyś prarodzice, czyli Adam i Ewa i wzywa ich (duchownych) do tego, aby zwalczali antynaukowe nonsensy.

[R. Dawkins. op. cit. ss. 19-20.]

Mając na uwadze dobro ludzkości, Dawkins apeluje o to, żeby duchowni nie robili ludziom wody z mózgu, bo konsekwencje mogą być takie, że ludzie nie będą wierzyć w ewolucję:

Zatem proszę was, biskupi i duchowni wszelkich wyznań - bądźcie ostrożni! Igracie z ogniem i niebezpieczeństwo czyha tuż za progiem.
[R. Dawkins. op. cit. s. 20.]

Wiecie o co chodzi? Bo ja nie wiem. Załóżmy, że wielu ludzie nie będzie wierzyć w ewolucję. I co takiego złego się stanie? Ludzie przestaną uprawiać seks? NHL zawiesi rozgrywki? Kartofle nie będą się rodzić na polu? Calgon przestanie pomagać pralkom? Magdalena Środa uwierzy w tomizm? Tomasz Lis poprowadzi rzetelnie jakiś program w telewizji? No co takiego złego się stanie?

Mniejsza o to. W tych badaniach, których wyniki zamieszczono w Dodatku, zadano ludziom takie oto pytanie: Czy wierzysz w to, że pierwsi ludzie żyli w tych samych czasach co dinozaury?

Moje pytanie jest proste: jak to jest z paleontologicznym datowaniem powstania pierwszych ludzi? A mówiąc precyzyjniej: jak zasadnie stwierdzić, że ten i ten gościu to jeszcze małpolud, a ten i ten to już pierwszy człowiek?

---------------------------

DOPISEK

Na szczęście Dawkins nie tylko udowadnia, że ewolucja jest faktem, podając te wszystkie wykopaliska itd., ale wyjaśnia ewolucję, pisze na czym ewolucja polega. I pisze świetnie - to bardzo klarowny wykład.

----------------------------

DOPISEK DRUGI

Ciekawa jest kwestia tego, co wyrabia tłumacz, a zarazem wydawca książki - Piotr Szwajcer. Oto na str. 117. Dawkins pisze:

Wśród historycznych negacjonistów część wykazuje się tylko kopletną niewiedzą z zakresu biologii. Trudniejszy problem z tymi, którzy twierdzą, że świat liczy sobie mniej niż dziesięć tysięcy lat.

Do tego tekstu Szwajcer daje taki oto swój przypisek:

Kościół katolicki od pewnego czasu dość zręcznie akceptuje naukowe szacunki wieku Ziemi i Wszechświata. Dla niektórych innych Kościołów chrześcijańskich, które wiarę wywodzą bezpośrednio z Pisma (zasada sola scriptorum), to znacznie trudniejsze wyzwanie. Richard Dawkins kieruje tę książkę w znacznym stopniu do angielskich i amerykańskich czytelników, którzy, zwłaszcza amerykańscy, z takim dosłownym odczytywaniem Biblii stykają się na co dzień. W Polsce poza pewnym (byłym już na szczęście) europosłem, wiceministrem oświaty (również byłym) i grupką "radykalnych" kreacjonistów (zwykle odwołujących się zresztą do "nauczania Kościoła") ta "szkoła" ma niewielu wyznawców, acz również i u nas stają się oni coraz aktywniejsi.

Szwajcer w dość osobliwy sposób pojmuje rolę tłumacza, ale to jego sprawa - w końcu sam wydaje książkę. Po mojemu jednak byłoby lepiej, gdyby Szwajcer nie podejmował prób podrasowania tego, co mówi Dawkins, bo tylko się ośmiesza, a Dawkinsa i tak nie podrasuje - nie ten kaliber, i gdyby skoncentrował się na tłumaczeniu, po to chociażby, żeby nie pisać zdań takich, jak to: Wspominam o tym, sami ewolucjoniści bowiem nie zawsze tak myśleli. [s. 45].

--------------------------

DOPISEK TRZECI

Tu tłumacz Szwajcer popisał się jak mało kto [s. 325] - trzeba kliknąć w fotkę, to ona się powiększy i będzie dobrze widać:

 

poniedziałek, 1 marca 2010

Nędza w Vancouver

Oglądam ceremonię zakończenia igrzysk olimpijskich. Masakra. To nawet nie jest kicz. To jest syf. Jakieś dziewczyniska nie umiejące śpiewać, a mimo to próbujące śpiewać te piosenki bez jakiejkolwiek melodii. Jakieś wyjce, co to podobno sprzedały 80 milionów płyt. Matko, to nie można napisać pięciu fajnych piosenek? Mogli namówić się z Preisnerem, to by im napisał. Albo ze Stachurskym. Teraz jęczy jakaś bieda w zielonej sukience. Pewnie jest bardzo sławna. W pale się nie mieści, jak można wyprodukować coś takiego, jak ta ceremonia. Był tylko jeden dobry moment, kiedy Ruscy się prezentowali jako gospodarze przyszłych igrzysk, a najlepiej było, kiedy Ruscy zaśpiewali swój hymn.

-------------------------------

DOPISEK

Niezłe jaja. Szaranowicz powiedział, że kończą transmisję, chociaż "występy" jeszcze trwają. Cuda :-)) Czy kiedykolwiej państwowa telewizja zerwała się z transmisji ceremonii zakończenia igrzysk przed czasem? Szaranowicz powiedział, że on, Sobczyński i Babiarz oddają głos do studia. Może i oddali ten głos, ale studia nie ma, tylko ciągle pokazują "występy". Teraz jakieś tam-tamy biją i różne skejty czy kto tam fikają po estradzie. Obraz jest, dźwięk jest, a komentatorów nie ma :-)))

-------------------------------

DRUGI DOPISEK

Pokazywali "występy" jeszcze jakiś czas, ale komentatorzy wytrwali w tym, że nic nie mówili :-)) Wreszcie transmisja się skończyła, ot, tak, aczkolwiek "występy" ciągle trwały. Puścili blok reklamowy. Powiedzieli, żeby kalgon kupować. I używać. Bo inaczej pralka się zjebie. Już jest studio. Zaorski i jakiś drugi gość tworzą teorie usprawiedliwiające ten syf kończący igrzyska. Zaorski mówi, że z przyjemnością oglądał, jak się podczas ceremonii młodzi ludzie bawili. O tempora!